sobota, 27 października 2012

Dance with me...cz.24


CZĘŚĆ 24

Li:Co tu tak wesoło?-spytał wyraźnie zaskoczony moją obecnością-Liam.
Zszedł ze schodów i usiadł zaraz obok mnie.
Lou:A nic tak sobie gadamy...-odpowiedział rozbawiony.
Zaraz potem dodał szeptem:-Mówiłem,że zawsze jest pierwszy.
Uśmiechnęłam się tylko lekko w odpowiedzi(brewki) i ponownie zabrałam się za konsumowanie jajecznicy.
Li:Louis coś Ty tu narobił?-zbulwersował się wskazując na upapraną bo brzegi kuchnię.Chłopak natychmiast zabrał swój talerz ze śniadaniem i udał się do salonu, rzucając szybkie:-To ja się zmywam...
Li:Zawsze to samo.-marudził siegając po ścierkę.
Ja:Co robisz?
Li:Sprzątam,a co nie wiedać?
Ja:Widać doskonale!Tylko czemu?
Li:Przecież tego tak nie zostawię!-oburzył się.
Ja:Masz racje...Ja to bym ten syf jeszcze bardziej doprawiła...-udałam zamyśloną i posłałam mu perskie oko.
Liam natychmiast zrozumiał moją aluzję.W jego oczach momentalnie pojawiły się iskierki.
Li:To do roboty!-powiedział z zapałem.
Jak rozkazał tak też zrobiliśmy.Najpierw wysmarowaliśmy wszystkie szawki,na zmianę:raz to miodem,raz białkiem surowego jajka.Wreszcie gdy wszystko już się kleiło,z nami na czele.Obsypaliśmy kuchnię ulubionymi zapasami żelków Niall'a,marchewek Louis'a no i oczywiście wylaliśmy na podłogę ukochany sok jabłkowy Loczka.Wszystko wyglądało doskonale, obrzydliwie.Na koniec wpadałam na pomysł by dopełnić dzieła,mąką i wszelkimi sybkimi produktami.Stanęliśmy przed naszym dziełem i spoglądając na siebie,krzyknęliśmy:Zadanie wykonane!
Ni:Ludzie!Może by tak odrobinę ciszej,co?Próbuje spać!-zaskoczył nas zaspany jeszcze Nialler.
Jednak zaraz potem jego niebieskie oczęta pojaśniały,jakby zaraz miał wybuchnąć płaczem,a my z Daddy'm poczuliśmy niesamowitą satysfakcję.
Ni:Mo-o-o-oje żelki!!!-jąkał się.-Jak mogliście?One są jedyne w swoim rodzaju!Przywiozłem je ostatnio z naszej trasy koncertowej po Hiszpani!-krzyczał.
Wtem do kuchni wszedł Louis,którego mina też nie była zbyt zadawalająca.Rozejrzał się dokoła,wziął głęboki oddech i spytał:-Czy możecie mi do cholery jasnej,wytłumaczyc,dlaczego moje marchewki są przyklejone do lodówki?-podniósł głos.
Ja:Powiedz im Liam...Śmiało!-zachęcałam.
Li:No więc możecie podziękować naszemu marchewkowemu!Zostawił dzisiaj taki syf po śniadaniu,że postanowiliśmy z Megan chociaż raz pokazać co to znaczy sprzątanie po Was!Może wreszcie uświadomicie sobie,że wbrew pozorom nie jestem Waszą sprzątaczką!
Lou:Ty może nie,ale ona tak...-powiedział wskazując na mnie.-Myślisz,że po co Cię tu przywieźliśmy?-uśmiechnął się chytrze.
Ja:Ty beszczelny,niewychowany...-nie zdąrzyłam dokończyć.Przerwał mi znajomy głos:-Kogo nazywasz niewychowanym,co?
Obrudziłam się za siebie i ujrzałam Harry'ego.Był zupełnie nagi!Nie miał na sobie nic,oprócz firmowego zegarka i dżungli włosów na głowie.
Lou:Ekhm...Harry wiesz skarbie,że ja nie mam nic przeciwko widoku Twojej jakże seksownej pupy,ale rozumiesz...Schowaj łaskawie swoje genitalia.Mamy gościa...

               *Harry*      

Ekhm...Podsumowując:stoję właśnie w stroju Adama przed dziewczyną,która pewnie ma mnie teraz za kompletnego palanta...poprawka:dobrze zbudowanego palanta.Uśmiechnąłem sie sam do siebie,jednak zaraz potem spadłem z tej chmurki i zacząłem powoli składać pojedyńcze puzzle tej całęj układanki.Megan,Megan...Co ona tu robi tak wcześnie?-zastanawiałem się.Niesety nie miałęm na to zbyt dużo czasu,ponieważ teraz wszystkie oczy były skupione na moim...'przyjacielu'.Starając się rozładować atmosferę,powtórzyłem pytanie:

Ja:Kogo nazywasz niewychowanym,co?-skierowałem się ze słowami w stronę dziewczyny.
Meg:Ja?Nie nikogo!Sądząc po Twoim wystąpieniu,jesteś naprawdę porządnym człowiekiem.-powiedziała sarkastycznie,trudem powstrzymując falę śmiechu.
Byłem trochę skołowany,ale bo to ja pierwszy raz chodzę tak...hm...oryginalnie ubrany?Psss...Co to dla mnie.Jednak tym razem czułem dziwną niepewność i chcąc jej się jak najszybciej wyzbyć,spytałem:

Ja:O której dziś zaczynamy nagrania?
Li:Za godzinę.-oznajmił.
Ja:To ja idę się ogarnąć.Żebym tylko znów nie musiał na Was czekać.-powiedziałem, udając obrażonego i wraz z moim 'przyjacielem' uadliśmy się na górę.Na szczęście udało mi się wyjść z tej sytuacji...jako to się mówi...z honorem?

            *Megan*   

Ja:Em...To ja idę się ubrać...-zaczęłam.
Lou:Hej,mała!Nie krępuj się!Możesz się śmiać,to bardzo popularna reakcja.-oznajmił z uśmieszkiem.
Słowa Loui'ego zadzaiłały na mnie rozbrajająco.Jak jeszcze przed chwilą mogłam nad tym zapanować,tak teraz ogarnęła mnie zupełna bezwładność.Nim się obejrzałam,siedziałm już na kanapie i ryłam ze śmiechu.Nie mogłam powstrzymać łez.Chłopcy teraz zażarcie mi się przyglądali...

          *Louis* 

Li:Co z nią teraz zrobimy?
Ja:Dajcie mi chwilę.-uspokoiłem ich i przechadzając się po pokoju kilka razy,wreszcie zacząłem:Meg,nie chciałbym Cię martwić,ale zostało Ci zaledwie kilkanaście minut na zrobienie makijażu i tego wszystkiego przed naszym wyjściem.
Nial i Liam spoglądali na mnie z niedowierzaniem.Po raz kolejny zwątpili w moje umiejętności.Jednak nie długo musielśmy czekać na reakcję Megan.Natychmiastwo zerwała się z kanapy i szybkim krokiem udała się w stronę łazienki rzucjąc szybkie:"Nie mogłeś mi wcześniej tego powiedzieć?Jak mam się wyrobić w 15 minut?!
Li:Jak Ty to robisz?Hm?-spytał.
Ni:No właśnie!-dodał.
Ja:Ma się ten instyknt i podejście do kobiet,co?-zrobiłem minę typu:"To ja jestem królem w tych sprawach".
Ni:Nie,ale my pytamy tak na serio...
Ja:Wypróbowałem to na Eleaonor.-odpowiedziałem,nieco zgaszony.
Li:Aaa...to wszystko wyjaśnia...

Yeah!Skończyłam!Jak Wam się podoba?!Mam nadzieję,że przez ten dłuuugi czas nie zapomniałyście o moim blogu:)Już za trzy dni premiera singla "Little Things"!!!Jak tam?Podekscytowane?Bo ja bardzo!Czekam na Wasze komentarze z wielką niecierpliwością:* Pozdrawiam moje wszystkie wytrwałe czytelniczki:D Jesteście niesamowite<333
                                                                                                                                                Ms.Styles

wtorek, 2 października 2012

Dance with me...cz.23



CZĘŚĆ 23

             *Megan*   

Powoli rozchyliłam powieki i momentalnie oślepiła mnie struga światła wpadająca przez okno.Ostrożnie podniosłam się z łóżka,i przecierając oczy rozejrzałam sie po pokoju.Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam.
Dokoła mnie znajdowała się masa rzeczy,które nigdy przed tem nie gościły w moim pokoju.Niczym robot dokładnie analizowałam to pomieszczenie.Wreszcie doszłam do wniosku,że przecież nie znam tego miejsca."Cholera,gdzie ja ja jestem?"-zastanawiałam się.Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno.Niestety ta okolica nie była mi znajoma.W dalszym ciągu dom w którym teraz się znajdowałam był dla mnie ogromną zagadką.Nie potrafiłam sobie nic przypomnieć.Do tego wszystkiego jeszcze doszedł silny ból głowy.Powoli zaczęłam popadać w histerię.

"Podsumowując...-mówiłam do sibie.-Jestem w czyimś mieszkaniu,bez komórki i to jeszcze w męskich ciuchach."Najbardziej jednak martwiła mnie ta ostatnia rzecz...Za rzadne skarby nie potarafiłam sobie rzypomnieć w jakich okolicznościach załozyłam te ubrania.No bo przecież, o dobre 3 rozmiary za duża koszulka i do tego krótkie,dresowe spodenki nie należały do mojego codziennego stroju.Postanowiłam obadać całą ta sytuację.Spięłam włosy w luźnego warkocza i po cichu wyszłam z pokoju.Stałam teraz w długim holu  z którego prowadziła tylko jedna ścieżka:schodami w dół.Bez większego zastanowienia,ruszyłam w ich stronę."Ale ktoś się urządził..."-myślałam.Wszędzie dookoła mnie znajdowały się nowoczesne sprzęty RTV.Ściany były pokryte draperiami,a w oknach wisiały nowiutkie zasłony.Przyglądałam sie temu wszystkiemu z zaciekawieniem."Jednak istnieją jeszcze w naszym mieście dziani ludzie."-stwierdziłam.Do pokonania został mi teraz tylko jeden schodek.Jednak to właśnie przy nim miałam najwieksze wątpliwości.Bałam się tego co mogę zobaczyć za ścianą.Wzięłam głęboki wdech i zrobiłam pierwszy krok...Podłoga podemną zaskrzypiała i z mojego pozostania niezauwarzoną-nici.

-Hej,piękna!Jak się spało?-usłyszałam głos,który nie był mi przecież obcy.Minęłam salon i udałam się za wydobywającymi się dźwiękami.Te zaprowadziły mnie prosto do kuchni,gdzie ujrzałam krzątającego się...Louis'a.Kamień spadł mi z serca.
Ja:Dobrze,ale mógłbyś mi poweidzieć co tu się dzieję?-spytałam siadając przy stole i podpierając ręką głowę.
Lou:Co nic nie pamiętasz?-zaśmiał się.
Ja:Jakbym pamiętała to chyba bym Cię o to nie pytała...
Lou:A więc,zrobiliśmy wczoraj małą imprezę...Nie wypiłaś dużo,ale też nie wiele było Ci trzeba żeby odpłynąć.Chcieliśmy Cię zawieść do domu,ale że tylko Harry wiedział gdzie mieszkasz,postanowilismy,że przenocujesz u nas...
Ja:Miło z Waszej strony,ale czy mógłbyś mi jeszcze cos powiedziec na temat...-przerwałam i szarpiąc za długą koszulkę,wskazałam o co mi chodzi.
Lou:Nie musisz się martwić...Eleaonor pomogła Ci się przebrać...
Ja:Że kto?
Lou:Moja dziewczyna,która była wczoraj z nami na imrezie.
Ja:A no tak...Już kojarzę!-oznajmiłam.
Powoli wszystko zaczynało mi się przypominać...Zabawa w klubie z okazji przyjęcia mnie do swojej ekipy...Tańce,muzyka i alkohol...Jednak dopiero teraz dotarło do mnie co ja naprawde zrobiłam.Gdyby tylko moi starsi dowiedzieli się,że piłam...Właśnie moi rodzice!Pewnie umierają ze strachu!
Ja:Lou...Czy mogłabym skorzystać z telefonu?
Lou:Jasne,nie ma sprawy...Weź mój.-powiedział,podając mi wypasioną komórkę.
Ja:Wow!To napewno telefon?
Lou:Tak,a bo co?-spytał zdziwiony.
Ja:Nie nic...
Lou:Po nakręceniu teledysku,też będziesz taki miała,zobaczysz...-zaśmiał się.
Ja:Chciałabym.-powiedziałam,wykręcając numer do Marcina.Po kilku długich "piiip",gdy już miałam sie rozłączyć,wreszcie usłyszałam głos:

M:Tak?
Ja:No hejka,braciszku!Słuchaj są rodzice?-spytałąm zdenerwowana.
M:Są,a gdzie Ty się podziewałaś?Musiałem wciśnąć im kit,że nocowałaś dziś u Alice...
Ja:Oj dzięki Ci...-odetchnęłam z ulgą.
M:A gdzie Ty w ogóle jesteś?
Ja:Nieważne...Powiedz mamie,że wrócę później,żeby się o mnie nie martwili.
M:Ok.Co Ty byś beze mnie zrobiła?
Ja:No tak,wielkie dzięki...Muszę kończyć.Paaa.-powiedziałam,jednocześnie wściskając czerwoną słuchawkę."
-Ale mam szczęście...-powiedziałam cicho."
Lou:A co się stało?-spytał,najwidoczniej wszystko słyszący Loui.
Ja:Nic,nic...A Ty co tam pichcisz?-starałam się zmienić temat,wychylając się zza stołu.
Lou:Jajecznicę,lubisz?
Ja:Uwilbiam.-oznjamiłam.
Louis spojrzał na mnie z przejęciem.Obrucił się kilka razy w okół własnej osi i przewracając do góry nogami całą kuchnię,wreszcie po kilku długich minutch,postawił przede mną talerz z jajecznicą.
Lou:Smacznego!-zaraz potem dodał:-A tutaj masz tabletkę na ból głowy ...Poszłoby mi szybciej szukanie jej,ale to ja zawsze ją dostaję,więc nie wiedziałem gdzie można ją znaleść.-uśmiechnął się promiennie.
Ja:Dzięki.-powiedziałam zanurzając widelec w świeżutkich jajkach.

Nie pytałam nawet skąd wie,że mam kaca.Pewnie ma wprawę w wyczuciu tego na odległość.W końcu mieszka z chłopakami.
Ja:Gdzie reszta.-zdałam pytanie,przełykając kolejny kęs.
Lou:Śpią...
Ja:Jeszcze?
Lou:Tak,to dla nich blady świt...Jednak przy wstawaniu,zawsze zachowują odpowiednią kolejność.Najpierw wstaje:Liam,później Niall,następnie Harry i na samym końcu Zayn,którego i tak zawsze trzeba siłą sprowadzać na obiad...
Ja:Obiad?
Lou:No,bo na śniadanie go nie dobudzisz...
Momentalnie wybuchnęłam głosnym śmiechem,z czego Louis był wyraźnie bardzo zadowolony...

Siedzę i się nudzę...Postanowiłam dodać więc kolejną część.No i jest! Jak Wam się podoba?Jak narazie brak Harry'ego,ale wszystko przed nami:) Może jakaś dedykacja?Ten rozdział dedykuję Mrs.Styles:*** Kochana dodawaj szybko,nową część bo oszaleję:)Tak booosko piszesz!Wielkie dzięki za wszystkie komentarze:D Liczę,że będzie ich coraz więcej!Ściskam i całuję<3                                                                                                                                                                                    Ms.Styles