piątek, 9 sierpnia 2013

Dance with me cz.27

CZĘŚĆ 27

      *Megan*



Pierwsze popołudnie w domu chłopaków okazało się całkiem spokojne,co mogłoby sie przeciez wydawać niemożliwe.Zaraz po śniadaniu wpakowaliśmy sie wszyscy do auta i ruszylismy w stronę studia.

Charowaliśmy długie godziny,krecąc nową  scenę do teledysku.Cała piątka razem ze mną i Alice dawała z siebie wszystko,by jak najszybciej wrócić do domu i móc wreszcie  położyć się na kanpie przed telewizorem.
Po raz kolejny usłyszałam fragment mojej solówki...Wspięłam się na raleve',uniosłam drugą nogę wysoko-ponad biodro,wzięłam głęboki wdech i ruszyłam wzdłuż parkietu. Zakręciłam kilka piruetów i pszeszłam po podłodze długim krokiem-padłam na posadzkę,zrobiłam przewrót przez bark i podniosłam się jednym szybkim ruchem.Znów uniosłam nogę wysoko przed soba,jednoczesnie tracąc balans i przechylając całe ciało delikatnie do tyłu.Po chwili zapominając o Bożym  świecie,poddałam się tańcu. Wzięłam rozbieg,by zaraz potem skoczyć wysoko ponad ziemię...


       *Harry*

Przyglądałem się właśnie Louis’owi,który jak zwykle nieźle się wydurniał,próbując włożyć sobie dwa chrupki serowe do nosa.Walczył z nimi zawzięcie już ponad 15 minut,bo gdy tylko starał się włożyć drugiego ten pierwszy zawsze mu wyskakiwał.Wszyscy ryliśmy ze śmiechu.Gdy miał już pełno serowych okruchów w nosie,wreszcie się poddał.Usłyszałem teraz pojedyncze nuty naszej piosenki i nie zastanwiająąc się dłużej spojrzałem na scenę..
-To Meg…-powiedział cicho Liam.
-Ehm…-jęknałem.

Rzadko kiedy mogłem ogladać jak pracują tancerze i cała oprawa,dlatego nie widziałem jeszcze nowej choreografii.Spoglądałem niepewnie w jej kierunku.Miała na sobie krótki top-odkrywający brzuch.Teraz opinał się na jej już lekko spoconym ciele.Była chyba zmęczona,bo z każdym krokiem jej klatka piersiowa podnosiła się i opadała coraz szybciej.Jednak ona sama poruszała się niezwykle płynnie...Tańczyła z takim uczuciem,jakby od każdego kroku na nowo ważyły się losy jej życia.Zupełnie jak na przesłuchaniu.W głowie kłębiło mi się tysiące myśli.Lubiłem patrzeć jak tańczy.Dziwne było to,że zawsze gdy to robiłem zapominałem o całym świecie,a serce łopaocząc jak szalone, podchodziło mi do gardła.Nie wiem czego były te  objawy,ale nie podobało mi się to...

-Och Romeo! Romeo wśród nas! Kto by pomyślał...gapi się i jest na tyle głupi,bo napewno mysli,że nikt tego nie zauważy!-usłyszałem kpiący głos Loui'ego.Podszedł bliżej i położył rękę na moim ramieniu.
-Co tam loczek?-dodał.
Spojrzałem na niego z uśmiechem i zapytałem:
-Masz tez tak czasami,że  serce wali Ci jak szalone i równoczesnie jest Ci niedobrze?-byłem ciekaw co odpowie.
-Tak, jasne...Zawsze jak próbujesz gotowac obiad,a my później "próbujemy" to zjeść i nie zwymiotować.-usmiechnał sie dziarsko.
-Ej ! Dobra może i nie gotuje najlepiej...
- Nie najlepiej? Pies by tego nie tknął!
-Eeee ! Dobra idź sobie napchaj jeszcze chrupków do nosa!-krzyknąłem przeganiająć go ręką.
-Lepiej chodź ze mną ! Przerwa na lunch!-krzyknął.
-Lunch! O rany ! Czekaj na mnie!-pobiegłem w strone stołówki,o mało nie potykająć się o własne nogi.


           *Megan* 

Ostatni raz przetańczyłam moja sołówkę,gdy reżyser zarządał 10 minutową przerwę.Chłopcy poszli po lunch a my z Alice zostałyśmy wreszcie same.
-Nie gadaj? Będziesz z nimi mieszkać?!-zapytała podekscytowana Al.
-No tak jakoś wyszło.W sumie to najlepsze rozwiązanie...-odpowiedziałam.

Czemu nagle poczułam wątpliwośći i poczucie winy?A właściwie zrobiło mi się zwyczajnie głupio,no bo nawet nie pomyślałam o tym by poprosić o nocleg Alice.W końcu to ona chciała iść na to głupie przesłuchanie!Ja miałam tylko jej towarzyszyć.

                                             

Chyba zwyczajnie polubiłam ich spontaniczność i poczucie humoru.
                                                                       
-Słuchaj Al...Nie masz nic przeciwytałam by uspokoić swoje sumienie.
-Przestań!Cieszę się,że będziesz  mogła bez problemu dojeżdżać na próby,ale musisz mi jedno obiecać... odpowiedziała bez najmniejszego namysłu.
-Mów...spojrzałam na nią podejrzliwym wzrokiem.
-Jesli tylko zobaczysz Zayn'a bez koszulki...-zaczęła.
-Tak,tak! oczywiście zdam Ci raport z dokładnością o każde znamię i pieprzyk.
-Dokładnie!Jeszcze jakbyś dołączyła fotkę...-wydusiła błagalnym tonem.
-Oczywiście masz jak w banku !-oznajmiłam i obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.

Naszą chwilę beztroski natychmiast przerwał Louis,pchający wielki bufet z jedzeniem.
-Zdrogi!Zdrogi!Prosze zrobić przejście! Jedzie bufet!!
Nagle rozległo się głośne wycie.A zaraz potem usłyszałam poirytowany głos Loui'ego:-Czyżbym najechał panu na nogę?-zapytała chociaż przypuszczam,że sam dobrze znał odpowiedź.Facet obrucił się na jednej nodze,jednoczesnie podtrzymując ręką-drugą-najwidoczniej obolałą stopę.
-Przepraszam bardzo!-rzucił lekko rozbawiony Lou.Może życzy sobie pan coś z mojego wózeczka?-zapytał udając przejętego.
Mężczyzna zmierzył go tylko groźnym wzrokiem,a Louis momentalnie sie wycofał,życząc mu miłego dnia,tak jakby chciał załagodzic całą sytuację.

Zabrał wózek a po chwili  znalazł się z nim tuż obok nas.
-Specjalny bufet,na specjalne zamówienie!-uśmiechnął się zadziornie.-Jedzcie szybko,bo zaraz zacznie mnie ścigać kucharka...-spoważniał.
Spojrzałyśmy z Alice na siebie nie zastanawiając się ani chwili dłużej zabrałyśmy się do jedzenia.Chciałyśmy skosztować wszystkiego po kolei.Chłopcy usiedli z nami przy stoliku i chłonęli wszystko co mieli pod ręką.
-A gdzie Harry?-zapytała niespodziewanie Al ,odrywając kolejny kawałek tortu z malinami.Wszyscy spojrzeliśmy po sobie i ze zdumieniem stwierdzilismy,że rzeczywiście nigdzie go nie ma.-Zgubiliście go?-zadrwiła.-Jak można zgubić prawie 2 metrowego człowieka?
Niall,Liam,Louis i Zayn nie wydawali się jednak zbytnio przejęci,dalej obrzerali się w najlepsze.
-Napewno poszedł pospacerować na świeżym powietrzu.-stwierdził Zayn.
-Często tak robi...-wybełkotał Niall.Nim zdążyłam się nad tym dobrze zastanowić,rezyser wznowił nagrania i musieliśmy wrócić do pracy.Nie trwała ona długo bo gdy tylko zauważył,że brakuje 1-dnego członka zespołu,zwolnił cały personel i kazał nam wszystkim wrócic do domu.Za to musieliśmy się stawić w studio z samego rana w poniedziałek i to na dodatek w komplecie.
-Spróbuje do niego zadzwonić-oznajmił Louis.                                                                         
Po kilku długich i monotonnych "piip",włączyła sie poczta:"Cześć!Tu Harry!Nie moge teraz odebrac telefonu,spróbuj później lub zostaw wiadomość po usłuszeniu sygnału"
 -No trudno,nic więcej nie możemy zrobić.Wracajmy do domu.Jestem wykończony.-ziewnął Lou.                            

- Tak-zgodziłam się.Może już na nas czeka w domu-pomyślałam i wszyscy udaliśmy się w stronę wozu.
                                                                          ~***~

Przez całą drogę czułam się jak w amoku.Nikt nic nie mówił,a ja sama była ledwo przytomna.Spojrzałam teraz na Alice.Spała.Jej głowa spoczywała niewinnie na ramieniu Zayn'a,który był ślepo wpatrzony w szybę.Uśmiechnęłam sie lekko na ten widok i nawet nie zauważyłam kiedy samochód się zatrzymał.   

                                                                          ~***~  

Było już po dwunastej.Zayn odprowadził Al do domu,a Liam,Niall,Louis i ja weszliśmy do salonu.Ku naszemu zdziwieniu byl zupełnie pusty.Nie było w nim nikogo,ani niczego oprócz resztek porozrzucanej folii bąbelkowej.
-Harry!Hazz!Jesteś tu?!-głos Liam'a rozniózł sie po pokojach. Nikt nie odpowiedział... 

Hejoo!No i mamy nowy rozdział!Wróciłam z Mazur,ale 14 sierpnia wyjeżdżam na kolonie i nie wiem czy dodam coś w najblizszym czasie;( Widzę,że grono czytających mojego bloga trochę się zmniejszyło i w sumie się temu nie dziwię-długo mnie nie było.Jednak mam do Was prośbę.Byłabym wdzięczna gdyby każdy kto przeczyta ten rozdział zotawił po sobie komentarz,nawet w formie uśmieszka;) Dziękuję wszystkim,którzy nadal czytają mojego bloga ;* Całuję ;D ! 
                                   Ms.Styles

piątek, 26 lipca 2013

Dance with me...

  CZĘŚĆ 26

Promienie wpadające przez uchylone okno,powoli budziły mnie ze snu.Firanka lekko unosiła się  pod wpływem wiatru.Zdecydowanie wolę takie poranki od nagłego napadu Harry'ego,którego byłam dziś ofiarą. 

Po tym całym incydencie nie było warto wracać do domu,więc resztę mojej drzemki spędziłam w pokoju loczka.Dlaczego? Otóż chłopcy stwierdzili,że  pokój w którym nocowałam po imrezie jest w totalnej rozsypce i nie mogą pozowolić mi tam spać.BZDURA!
Usidłam na łóżku i rozejrzałam się dookoła.Nie powiem żeby tutaj panował jakiś specjalny porządek-pomyślałam.
Ciuchy leżały porozrzucane po całej podłodze,naszczęście nie była to bielizna tylko pojedyńcze T-shirty lub spodnie.Postanowiłam dać naszemu pięknisiowi nauczkę.Otwarłam jego szafę i udawając,że sprzątam powrzucałam do niej wszystkie ubrania,jeden za drugim.Ulepiłam z nich wielką kulę,przez co z trudem udało mi się domknąć drzwi.Spojrzałam teraz na nie uradowana,sięgnełam po bluzę,którą wcześniej wygrzebałam w tej stercie ubrań i wciągnęłam ją na siebie.Owinęłam się wygodnie,założyłam ręce na wysokości klatki piersiowej i juz miałam wyjść z pokoju gdy nagle usłyszałam dziwne dźwięki dobiegaąjce tak jakby z ... ogrodu?Wyjrzałam przez okno,niestey nie zauważyłam nic dziwnego oprócz krzywo skoszonej trawy i 3 aut Zayn'a,który przeciez nie ma prawa jazdy!W prawdzie z salonu można było wyjśc do ogrodu,jednak nic nie wskazywało na to by działo się coś niepokojącego.Głupiego owszem,ale nie niepokojącego ;)
Zmieniłam zdanie dopiero wtedy gdy pokonałam schody i stanęłam w progu pokoju.Przede mną ujrzałam pięciu dorosłych już facetów,którzy oplecieni folią bąbelkową tarzali się po podłodze,co jakiś czas krzycząc,gdy jeden wpadał na drugiego.Czułam się niczym w szpitalu dla chorych psychicznie!A moż naprawdę tam byłam?
W sumie byłby niezły interes...Założę się,że każda fanka dałaby sie pokroić za zamieszkanie z nimi w jednym domu pod pretekstem nie możności prawidłowego funkcjonowania.Jestem tez prawie pewna,że Harry pokazałby każdej dziewczynie osobno swój pokój,ze szczególnym uwzględnieniem jego wielkiego łóżka.


Eeeee...Cholera znów straciłam wątek!W całym salonie rozlegał się teraz hałas pękających co jakiś czas pęcherzyków wypełnionych powietrzem.W sumie to było nawet zabawne,sama bym się do nich przyłączyła....kiedyś napewno ;) Z rozmyśleń wyrwał mnie głos: 

-Hej Meg!Jak się spało?-spytała zapakowana po brzegi kulka z której wychodziły tylko kosmyki blond włosów.Szybko zrozumiałam,że to Niall.
-Cześć...Eeee Niall !Dobrze się bawicie?
- Tak,chcesz też spróbować?-zaproponował.
-Zostało jeszcze trochę folii!-dodał Harry.Trudno było ocenić czy się uśmiecha po folia zakrywała mu niemal całą twarz.
Właśnie miałam rozpocząć mój wywód o tym,że zawsze marzyłam by sie poturlać w folii...bla,bla,bla,bla i jest mi nizmiernie przykro,że musze już wracać do domu bla,bla,bla,bla!

Na szczęście usłyszałam dzwonek mojego telefonu.Pobiegłam do przedpokoju gdzie wcześniej położyłam moją torebkę.Szukająć komórki,która darła się jak opętana,spojrzałam ukradkiem na cała piątkę.Liam stał właśnie na środku salonu z przyklejona taśmą na twarzy,która(jak sie domyślam),niefortunnie odlepiła się z folii mocującej całość i teraz wylądowała w centralnej części jego czoła.Reszta próbowała jak najszybciej mu pomóc.Oprócz Louis'a który śmiejąc się głośno,cykał właśnie zdjęcia swoim nowym aparatem.Zaśmiałam się cicho i przechwytując telefon nacisnęłam zieloną słuchawkę, postanowiłam zniknąc w łazience,gdzie przynajmniej nie było słychać złowieszczego śmiechu Lou.

                                 *Liam*

Od początku niezbyt byłem zachwycony tym pomysłem,ale gdy wreszcie zaczął mi sie podobać,skończyłem jak naćpany Teletubiś,owinięty folia bąbelkową i wielkim kawałkiem taśmy na twarzy !

                              *Louis*    

Hahahahahahaha! Nie mogę,ale ubaw!Wciągnięcie Liam'a do zabawy zawsze kończy się jakimś mega klopsem.Przynajmniej będę miał co wrzucić na Twitter'a ! ;)  

                            *Megan*  
Cholera ! Czy ten dzień może być gorszy?Właśnie odebrałam telefon od mamy... Tata musiał pilnie wyjechać w delegację,jednocześnie oświadczając,że pozbawia nas wozu na jakieś 3-4 tygodnie,a to oznacza,że będę musiała poruszać się środkami komunikacji miejskiej!

A tam smród piwa miesza się z zapachem taniej kiełbasy,którą raczą się tzw." pasażerowie drugiej klasy "!Przy odrobinie szczęscia przy wysiadaniu z autobusu,opluje Cię facet stojący na przystanku,bądź przyjdzie Ci stać obok starszego pana,który rzekomo przypadkiem zagląda Ci pod spódnicę.Doprawdy sama przyjemność! Co gorsza nie będę miała jak dostać się na próby do teledysku,bo autobus do którego mam wsiąść jedzie co kilka godzin,a nie wolno mi pominąc faktu,że studio znajduję sie po drugiej stronie miasta.Dziękuję ci mamo,że mieszkam w takiej dziurze zabitej dechami !Nie pozostało mi nic więcej jak uswiadomić chłopaków,że nie będe mogła ćwiczyć na najbliższych próbach...Wyszłam z łazienki i odkładając komórkę na stole w kuchni zaczęłam:


-Chłopcy! Mam do Was ważną sprawę.Musimy porozmawiać...
Zayn,Louis,Liam,Niall i Harry zmierzyli mnie podejrzliwie,a Lou wydusił to co wszycsy pewnie mieli na myśli:
-Tak,tak zostawiliśmy dla Ciebie trochę bąbelków!-powiedział rozpromieniony i podał mi rolkę z nowiutko zapakowaną folią.

- Co? Nie o to mi chodzi? Czy wy na serio uważacie to za poważną sprawę?Dobra,dobra nie odpowiadajcie...-nadgoniłam zanim zdażyli cokolowiek powiedzieć. 
-W takim razie może usiądźmy.-zaproponował Liam,a na jego czole widniał teraz czerwony ślad po zerwanej taśmie...Niczym Harry Potter !

Wszyscy opadli na siedzenia a ja opowiedziałam im całą historię z autem i z srodkami komunikacji miejskiej. Cała piątka spojrzała po sobie wymownie,a rozmowę jak zwykle przejął nie kto inny jak Loui.
-To zamieszkaj z nami !-krzyknął,a w jego głosie słychać było optymizm i totalny luz.
- Chyba żartujesz?-spytałam,nie ukrywając zdziwienia.Nagle dołączył się Niall:
-Tak to świetny pomysł!Mogłabyś zawsze zabierać się z nami na próby!-oznajmił,a cała czwórka kiwnęła głową na znak,że się zgadzają.Jedynie w oczach Harry'ego 
zauważyałm,że bije się z myślami.
-Ale ja nie mogę tak...-jąkałam się.
-Przestań!Mamy dużo sypialni,a poza tym nie ma kto nam gotować i sprzątać !-zaśmiał się Louis,puszczając mi oczko. W sumie to byłoby najlepsze rozwiązanie.-pomyślałam.
-Jesteście pewni,że możecie ze mną mieszkać?Bywam nieprzewidywalna!-uśmiechnęłam się kapryśnie.-Lubimy takie...-niespodziewanie,odezwał się Harry,lekko sie uśmiechając.
W prawdzie nie był to jego uśmiech numer 6:
,ale uwierzyłam mu.
-W takim razie szykujcie mi sypialnię !-powiedziałam wstając z kanapy.
- To nie będzie konieczne...-oznajmił poważnie Lou.-Mój pokój jest juz gotowy !
Spojrzałam na niego karcącym wzrokiem a zaraz potem,wzięłam pierwszą lepszą poduszkę i walnęłam nia Louis'a,a ten szybko zniknął na schodach,śmiejąc się pod nosem.Heh! Kto by pomyślał,że to ja skończe w tym szpiatlu psychiatrzycznym ?!      


No więc.... Witam Was po prawie,(jak to obliczyła Domii Styles) ośmiu miesiącach nieobecności!Tęskniłam !!!Wiem,że to strasznie długo i są wakacje,a ja dopiero teraz dodaję,ale bardzo ciężko było mi coś napisać,więc potraktujcie tą częśćzz dystansem ;) Mam nadzieję,że jeszcze wciąż ktoś o mnie pamięta. A co do bloga to oczywiście będę go kontynuowała.Jak pewnie też zauważyłyście stronka uległa kilku zmianom i dalej będę nad nią pracować by wyglądała lepiej!;D Możliwe,że następna część ukaże się już niebawem,jutro wyjeżdząm i nie wiem jaka będzie sytuacja z internetem.Postaram się dodać jak najszybciej ;) Kooooocham Was<3  
                                                                         Ms.Styles