CZĘŚĆ 27
*Megan*
Pierwsze
popołudnie w domu chłopaków okazało się całkiem spokojne,co mogłoby sie
przeciez wydawać niemożliwe.Zaraz po śniadaniu wpakowaliśmy sie wszyscy do auta
i ruszylismy w stronę studia.
Charowaliśmy długie godziny,krecąc nową scenę do teledysku.Cała piątka razem ze mną i
Alice dawała z siebie wszystko,by jak najszybciej wrócić do domu i móc
wreszcie położyć się na kanpie przed
telewizorem.
Po raz kolejny usłyszałam fragment mojej
solówki...Wspięłam się na raleve',uniosłam drugą nogę wysoko-ponad
biodro,wzięłam głęboki wdech i ruszyłam wzdłuż parkietu. Zakręciłam kilka
piruetów i pszeszłam po podłodze długim krokiem-padłam na posadzkę,zrobiłam
przewrót przez bark i podniosłam się jednym szybkim ruchem.Znów uniosłam nogę
wysoko przed soba,jednoczesnie tracąc balans i przechylając całe ciało
delikatnie do tyłu.Po chwili zapominając o Bożym świecie,poddałam się tańcu. Wzięłam
rozbieg,by zaraz potem skoczyć wysoko ponad ziemię...
*Harry*
Przyglądałem się właśnie Louis’owi,który
jak zwykle nieźle się wydurniał,próbując włożyć sobie dwa chrupki serowe do
nosa.Walczył z nimi zawzięcie już ponad 15 minut,bo gdy tylko starał się włożyć
drugiego ten pierwszy zawsze mu wyskakiwał.Wszyscy ryliśmy ze śmiechu.Gdy miał
już pełno serowych okruchów w nosie,wreszcie się poddał.Usłyszałem teraz
pojedyncze nuty naszej piosenki i nie zastanwiająąc się dłużej spojrzałem na
scenę..
-To Meg…-powiedział cicho Liam.
-Ehm…-jęknałem.
Rzadko kiedy mogłem ogladać jak pracują tancerze i cała
oprawa,dlatego nie widziałem jeszcze nowej choreografii.Spoglądałem niepewnie w
jej kierunku.Miała na sobie krótki top-odkrywający brzuch.Teraz opinał się na
jej już lekko spoconym ciele.Była chyba
zmęczona,bo z każdym krokiem jej klatka piersiowa podnosiła się i opadała coraz
szybciej.Jednak ona sama poruszała się niezwykle płynnie...Tańczyła z takim
uczuciem,jakby od każdego kroku na nowo ważyły się losy jej życia.Zupełnie jak
na przesłuchaniu.W głowie kłębiło mi się tysiące myśli.Lubiłem patrzeć jak
tańczy.Dziwne było to,że zawsze gdy to robiłem zapominałem o całym świecie,a
serce łopaocząc jak szalone, podchodziło mi do gardła.Nie wiem czego były
te objawy,ale nie podobało mi się to...
-Och Romeo! Romeo wśród nas! Kto by
pomyślał...gapi się i jest na tyle głupi,bo napewno mysli,że nikt tego nie
zauważy!-usłyszałem kpiący głos Loui'ego.Podszedł bliżej i położył rękę na moim
ramieniu.
-Co tam loczek?-dodał.
Spojrzałem na niego z uśmiechem i
zapytałem:
-Masz tez tak czasami,że serce
wali Ci jak szalone i równoczesnie jest Ci niedobrze?-byłem ciekaw co odpowie.
-Tak, jasne...Zawsze jak próbujesz gotowac obiad,a my później
"próbujemy" to zjeść i nie zwymiotować.-usmiechnał sie dziarsko.
-Ej
! Dobra może i nie gotuje najlepiej...
- Nie najlepiej? Pies by tego nie tknął!
-Eeee ! Dobra idź sobie napchaj jeszcze chrupków do nosa!-krzyknąłem
przeganiająć go ręką.
-Lepiej chodź ze mną ! Przerwa na lunch!-krzyknął.
-Lunch!
O rany ! Czekaj na mnie!-pobiegłem w strone stołówki,o mało nie potykająć się o
własne nogi.
*Megan*
Ostatni raz przetańczyłam moja sołówkę,gdy reżyser zarządał 10 minutową przerwę.Chłopcy poszli po lunch a my z Alice zostałyśmy wreszcie same.
-Nie gadaj? Będziesz z nimi mieszkać?!-zapytała podekscytowana Al.
-No tak jakoś wyszło.W sumie to najlepsze rozwiązanie...-odpowiedziałam.
Czemu nagle poczułam wątpliwośći i poczucie winy?A właściwie zrobiło mi się zwyczajnie głupio,no bo nawet nie pomyślałam o tym by poprosić o nocleg Alice.W końcu to ona chciała iść na to głupie przesłuchanie!Ja miałam tylko jej towarzyszyć.
Chyba zwyczajnie polubiłam ich spontaniczność i poczucie humoru.
-Słuchaj Al...Nie masz nic przeciwytałam by uspokoić swoje sumienie.
-Przestań!Cieszę się,że będziesz mogła bez problemu dojeżdżać na próby,ale musisz mi jedno obiecać... odpowiedziała bez najmniejszego namysłu.
-Mów...spojrzałam na nią podejrzliwym wzrokiem.
-Jesli tylko zobaczysz Zayn'a bez koszulki...-zaczęła.
-Tak,tak! oczywiście zdam Ci raport z dokładnością o każde znamię i pieprzyk.
-Dokładnie!Jeszcze jakbyś dołączyła fotkę...-wydusiła błagalnym tonem.
-Oczywiście masz jak w banku !-oznajmiłam i obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
Naszą chwilę beztroski natychmiast przerwał Louis,pchający wielki bufet z jedzeniem.
-Zdrogi!Zdrogi!Prosze zrobić przejście! Jedzie bufet!!.
Nagle rozległo się głośne wycie.A zaraz potem usłyszałam poirytowany głos Loui'ego:-Czyżbym najechał panu na nogę?-zapytała chociaż przypuszczam,że sam dobrze znał odpowiedź.Facet obrucił się na jednej nodze,jednoczesnie podtrzymując ręką-drugą-najwidoczniej obolałą stopę.
-Przepraszam bardzo!-rzucił lekko rozbawiony Lou.Może życzy sobie pan coś z mojego wózeczka?-zapytał udając przejętego.
Mężczyzna zmierzył go tylko groźnym wzrokiem,a Louis momentalnie sie wycofał,życząc mu miłego dnia,tak jakby chciał załagodzic całą sytuację.
Zabrał wózek a po chwili znalazł się z nim tuż obok nas.
-Specjalny bufet,na specjalne zamówienie!-uśmiechnął się zadziornie.-Jedzcie szybko,bo zaraz zacznie mnie ścigać kucharka...-spoważniał.
Spojrzałyśmy z Alice na siebie nie zastanawiając się ani chwili dłużej zabrałyśmy się do jedzenia.Chciałyśmy skosztować wszystkiego po kolei.Chłopcy usiedli z nami przy stoliku i chłonęli wszystko co mieli pod ręką.
-A gdzie Harry?-zapytała niespodziewanie Al ,odrywając kolejny kawałek tortu z malinami.Wszyscy spojrzeliśmy po sobie i ze zdumieniem stwierdzilismy,że rzeczywiście nigdzie go nie ma.-Zgubiliście go?-zadrwiła.-Jak można zgubić prawie 2 metrowego człowieka?
Niall,Liam,Louis i Zayn nie wydawali się jednak zbytnio przejęci,dalej obrzerali się w najlepsze.
-Napewno poszedł pospacerować na świeżym powietrzu.-stwierdził Zayn.
-Często tak robi...-wybełkotał Niall.Nim zdążyłam się nad tym dobrze zastanowić,rezyser wznowił nagrania i musieliśmy wrócić do pracy.Nie trwała ona długo bo gdy tylko zauważył,że brakuje 1-dnego członka zespołu,zwolnił cały personel i kazał nam wszystkim wrócic do domu.Za to musieliśmy się stawić w studio z samego rana w poniedziałek i to na dodatek w komplecie.
-Spróbuje do niego zadzwonić-oznajmił Louis.
Po kilku długich i monotonnych "piip",włączyła sie poczta:"Cześć!Tu Harry!Nie moge teraz odebrac telefonu,spróbuj później lub zostaw wiadomość po usłuszeniu sygnału"
-No trudno,nic więcej nie możemy zrobić.Wracajmy do domu.Jestem wykończony.-ziewnął Lou.
- Tak-zgodziłam się.Może już na nas czeka w domu-pomyślałam i wszyscy udaliśmy się w stronę wozu.
~***~
Przez całą drogę czułam się jak w amoku.Nikt nic nie mówił,a ja sama była ledwo przytomna.Spojrzałam teraz na Alice.Spała.Jej głowa spoczywała niewinnie na ramieniu Zayn'a,który był ślepo wpatrzony w szybę.Uśmiechnęłam sie lekko na ten widok i nawet nie zauważyłam kiedy samochód się zatrzymał.
~***~
Było już po dwunastej.Zayn odprowadził Al do domu,a Liam,Niall,Louis i ja weszliśmy do salonu.Ku naszemu zdziwieniu byl zupełnie pusty.Nie było w nim nikogo,ani niczego oprócz resztek porozrzucanej folii bąbelkowej.
-Harry!Hazz!Jesteś tu?!-głos Liam'a rozniózł sie po pokojach. Nikt nie odpowiedział...
Hejoo!No i mamy nowy rozdział!Wróciłam z Mazur,ale 14 sierpnia wyjeżdżam na kolonie i nie wiem czy dodam coś w najblizszym czasie;( Widzę,że grono czytających mojego bloga trochę się zmniejszyło i w sumie się temu nie dziwię-długo mnie nie było.Jednak mam do Was prośbę.Byłabym wdzięczna gdyby każdy kto przeczyta ten rozdział zotawił po sobie komentarz,nawet w formie uśmieszka;) Dziękuję wszystkim,którzy nadal czytają mojego bloga ;* Całuję ;D !
Ms.Styles