CZĘŚĆ 28
Muzyczka;)
*Harry*
Szedłem środkiem ulicy.Drogę oświetlały mi przydrożne latarnie.Była ciepła a co za tym szło,jednocześnie duszna,letnia noc.Powietrze było tak gęste,że niemal nie dało się oddychać.Co jakiś czas mijały mnie pojedyńcze samochody,trąbiąc na mnie karcąco,a ja z rękoma w kieszeni kroczyłem prosto przed siebie...
Potrzebowałem chwili samotności,by móc pozbierwać myśli.Tak,nawet ja czasami muszę odetchnąć od codziennej rutyny.
Dziś coś we mnie drgnęło...I bez wątpienia nie był to odgłos w moim brzuchu 2-dniowego niedojedzonego tacos'a,którym uraczył mnie dziś Niall.To było coś znacznie bardziej skomplikowanego,coś z czym nie potrafię sobie poradzić.Dało mi takiego kopa,że zamiast siedzieć na kanapie i wciniać chipsy,błądzę po mieście o 11:00 w nocy i snuję bezsensowne przemyślenia.Chciałbym mieć kogoś z kim mógłbym porozmawiać choćby nawet teraz,zadzwonić i pogadać,a na końcu szepnąć "Kocham Cię,śpij dobrze..."Ale boję się! Cholernie boję się potrzebymiłości!Uzależnienia...Dobrze wiem jak to jest...Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty.To działa niczym narkotyk.Jednak chyba warto zaryzykowac i wreszcie dopuścić do siebie to co jest rzeczywistością?Czasami człowiek wmówi sobie coś na tyle skutecznie,że później trudnob jest wrócić do realnego świata...Trudno jest przyznać się przed samym sobą,że jest się poprostu zakochanym...
*Megan*
-A więc... Na dobre zakończenie tego ciężkiego dnia,proponuję film!-krzyknął Lou.
Liam spojrzał na mnie i uśmiechnął się ciepło.Wzięłam głęboki oddech,zdjęłam buty i zapytałam:
- To co oglądamy?
* Zayn*
Wszystkie światła w domach,które mijaliśmy były już pogaszone.Alice szła teraz chwiejnym krokiem,najwyraźniej wykończona dzisiejszym popołudniem.W dłoni trzymała buty i kapelusz,które zdązyła już ściągnąc w samochodzie.Widok jej w takim stanie sprawiał,że miękło mi serce,ale jednocześnie czułem rozbawienie.To drugie wzięło nademną górę...Zanim podjąłem próbę zapanowania nad tym z moich ust wydobył się słumiony śmiech.Alice momentalnie się obruciła i spojrzała na mnie badawczym wzrokiem.
-Co Cię tak rozśmieszyło,Malik?Hm?-zapytała.
Zakryłem twarz ręką i wskazałem,żebyśmy poszli dalej.-Nic takiego...-oznajmiłem. Jednak,musze przyznać,że nie łatwo zbić tą dziewczynę z tropu.
-No powiedz!!-ciągnęła.Milczałem.-Jesteś chory!Najpierw wybuchasz śmiechem,potem nie chcesz powiedzieć o co...-przerwała,zatrzymując się wprost przedemną.
- Ze mnie...Śmiejesz się ze mnie.-powiedziała cicho,analizując powoli każde swoje słowo.Okey,okey rozumiem...Chcesz powiedzieć,że nie podoba ci się mój strój?-wskazała na podziurawione rajstopy i gołe stopy.
Sprawiała wrażenie obrażone,jednak zaraz potem dodała:
-Zupełnie nie wiem o co Ci chodzi!-zaśmiała się i zakręciła sukienką.
Obruciła się jeszcze kilka razy i teatralnie się ukłoniła.
Nagle poczułem,że mognie mi kurtka...Cholera! Deszcz!Złapałem pośpiesznie Al za rękę i ruszyłem wzdłóż chodnika ciągnąc ją za sobą.
-Co robisz?-krzyczała.
-Chyba nie chcesz zmoknąć?-zapytałem.
-Czemu?Ja chciałam tańczyć!Nigdy nie marzyłeś o tym,żeby zatańczyć w deszczu?
-Jakbyś jeszcze tego nie wiedziała,przypomnę Ci tylko,że ja NIE UMIEM TAŃCZYĆ!-zasygnalizowałem i rozglądając się wokoło,szukałem jakiegoś schronienia przed deszczem.
W ostatniej chwili,gdy zwykły deszcz zamienił się w ulewę-zauważyłem budkę telefoniczną.To jest to !-pomyślałem.Otworzyłem ją szybko i gestem zaprosiłem przemoczoną już Alice.Jednak ona stała uparta i nic nie wskazywało na to,że ulegnie.Wszedłem więc sam do środka i...czekałem.Spoglądałem na nią ukradkiem.Wydawała się być niewzruszona,gdyby miała na sobie strój kąpielowy pewnie pomyślałbym,że ma zamiar się opalać.Wkrótce jednak usłyszałem pierwsze grzmoty.Nim zdążyłem wziąść kolejny oddech, Al stała tuż obok mnie.
-Nic nie mów!-wybełkotała.
Uśmiechnąłem się tylko po nosem i powiedziałem.
-Masz.Weź moją kurtkę.Jesteś przemoczona... Dopiero teraz zauważyłem,że jej włosy pofalowały się a policzki nabrały rumieńców.
-Nie chcę rzadnej twojej cholernej kurtki!Chcę wrócić do domu!!Położyć się do łóżka i hibernować przez najbliższe dwa dni.-obruciła się twarzą do mnie i nim zdązyła wypowiedzieć kolejne słowa,przylgnąłem do niej całym ciałem,jednoczesnie dociskając jej plecy do ściany.Pocałowałem ją tak namiętnie,że niemal brakło mi tchu.
Zrobiłem to impulsywnie,chcialem żeby umilkła,żeby choć na chwilę straciła powietrze.Jednak ona obudziła we mnie taką żarliwość,o którą nigdy sam bym się nie podejrzewał.Dziewczyna poddawała sie moim pocałunkom,a ja obejmując jej twarz,dziękowałem Bogu,że zesłał deszcz...
*Megan*
Mieliśmy oglądać jakąś nową komedię.
-Cudo!Mówię Wam!-zapewniał Lou.
Myślę,że wszyscy brali jego deklarację z przymróżeniem oka,jednak każdy liczył na to,że jest w niej chociaż ziarnko prawdy.
Chłopcy zajęli miejsce na kanapie,a ja poszłam zrobić popcorn.Nie było mnie dosłownie chwilę,gdy usłyszałam krzyk Loui'ego:
-Meg! Idziesz? Zaraz zaczynamy!-myślę,że dałby sobie spokój gdyby nie fakt,że wszyscy byliśmy pardzo zmęczeni i nie wiele brakowało do tego by jego twarz wylądowała w misce z popcornem. W przeciwieństwie do Niall'a,którego sama myśl o jedzeniu była niczym heroina.
-Nie zapomnij o kukurydzy!-wrzeszczał.
-Jakbym śmiała!-odparałam.-Przecież po to tu jestem...-dodałam cicho,wpatrując się po kolei w każde powoli rozbijające się ziarenko kukurydzy.
*Zayn*
Ostatni raz spojrzałem w stronę oddalajacej się Alice i gdy zniknęła za drzwiami swojego domu,obruciłem się i ruszyłem triumfalnym krokiem wprost przed siebie.
Wziąłem głęboki oddech,niemal dławiąc już teraz rześkim,deszczowym powietrzem.Spojrzałem na zegarek...Wybiła 12:00.
Zayn ty ogierze! Inni śpią gdy ty zdobywasz dziewczyny!-pomyślałem. -
Tak a jutro rano nie będziesz w stanie zwlec się z łóżka...-dodałem szeptem.
Jednak gdybym mógł cofnąć czas i zamienic te kilka chwil z nią na pierdzenie w pierzyne,pewnie wybrałbym rzeczywiśtość.
Ona zdecydowanie jest tego warta.
Niespodziewanie przed oczyma mignęła mi smukła postać w kapeluszu.
Harry!?-krzyknąłem.
Kimkolwiek był,nie usłyszał mnie,zniknął za zakrętem niczym widmo. Stanąłem,patrząc badawczo na wprost. Droga była pusta.
-Zayn,kolego idź już lepiej spać.-podpowiadał mi rozum.Wreszcie na coś się przydał!-pomyślałem.Skręciłem w naszą uliczkę i weszłem do domu.Home sweet home!
*Megan*
Zabrałam 3 miski prażonej kukurydzy i udałam się do salonu,kiedy do domu wszedł Zayn.Wyglądał jakby przeszło przez niego tornado,na jego twarzy było widać zmęczenie, ale i zarazem satysfakcję i dziwną radość.Spojrzałam na niego,uśmiechając się znacząco.Ten tylko udał,że tego nie zauważył i rzucił kurtkę na szafkę.Przywitał się z resztą i prawie bezszelestnie wszedł po schodach na górę.
Teraz wiedziłam już,że to coś poważnego.
-Uwaga!Idę!-krzyknęłam jednocześnie mijając Niall'a i kładąc jedną z mis na stole.Dwie pozostałe wcisnęłam chłopakom i usiadłam pomiędzy nimi.
-Włączaj to zanim zwariuję.-wybełkotałam,wpychając do ust garść popcornu i jednocześnie wpatrując się w ekran.Lou uśmiechnął sie dziarsko,sięgnął po pilota i nacisnął przycisk 'play'.
Film opowiadał o dwójce przyjaciół,którzy codziennie wieczorem wychodzą na miasto,a cały komizm ukryty jest w tym,że każda nowa impreza oznacza nową laskę.Oczywiście zawsze kończy się to jednym...Tak,ten film jest bardzo w stylu Louis'a.Wszystko byłoby okey,gdyby nie fakt,że nie kręcą mnie dziewczyny ani pikantne opisy ich sylwetek.Jeśli jednak kiedyś zostanę lesbijką to zapewne wpiszę go na listę moich ulubionych filmów i spojrzę na niego w zupełnie innym świetle.
Postanowiłam,że poczekam aż chłopcy zasną i cichutko wymknę się do mojego pokoju. Na szczęście nie trwało to długo, więc gdy Liaś słodko zasnął na moim ramieniu,a Lou przyjął pozycję zdechłego psa,delikatnie odsuwając głowę tego pierwszego i kładąc ją na poduszce-wyszłam z salonu i powędrowałam w stronę schodów.
-Dobranoc Meg...-usłyszłam cichy głos Niall'a.
-Dobranoc.-odzwzajemniłam jego uśmiech i weszłam na górę.
Minęłam jak zawsze sterylny pokój Liam'a i oczywiście najbardziej artystyczny i mój ulubiony pokój Zayn'a.Uwielbiam jego nietuzinkowe graffiti na ścianach i duszę jaką ma to pomieszczenie.
~***~
Postawiłam stopę na grubym,drogim dywanie i wzięłam głęboki oddech.Poczułam suchość i drapanie w gardle.Natychmiast otworzyłam drzwi balkonowe i zakładając bluzę wyszłam na taras.
Wszystko było jeszcze wilgotne od deszczu a w powietrzu unosiła się mgła i zapach kurzu.Miałam wrażenie,że czas się zatrzymał a z nim ja,uwięziona we własnym ciele.Miałam ochotę krzyczeć.
Czego jeszcze chcesz?-pytałam sama siebie.Przecież mam wszystko...Tańczę! Znalazłam sposób na życie, na wymarzone życie,robię to co kocham.To dlaczego wszystko wydaje mi się takie mdłe?Chciałam biec,daleko,uciec stąd.Zapomnieć o wszystkim i żyć chwilą.Zamiast tego wpełzłam do łóżka,wtuliłam się w poduszkę i powoli zamknęłam oczy...
~***~
Kręciąłam sie z boku na bok,przybierając wszelkie możliwe pozycje-wszystko na nic.Pomimo wielkiego zmęczenia nie mogłam zasnąć.Nagle w moich drzwiach pojawił sie Niall.
-Nie śpisz?Mogę wejść?-zapytał.
-Jasne siadaj.-uśmiechnęłam się ,gładząc miejsce obok mnie.
-Harry jeszcze nie wrócił?-dopytałam.Niall tyllko poruszył przecząco głową i usiadł na łóżku.
-Nie mogę spać.-dodał i położył głowę na poduszce.
Doskonale go rozumiałam.Czasami mam wrażenie,że urodziłam się z Niall'em pod tą samą gwiazdą...
*Harry*
Wszystkie ławki w parku są takie same,byłyby takie same,gdyby nie różne nakreślone na nich inicjały,wyznania,cytaty i przemyślenia.Bez nich jednak każda z nich na nowo stałaby sie poprostu ławką, na której ludzie siadają by choć na chwile oderwać się od ulicznego zgiełku,a po chwili odchodzą by znów wrócić do codziennej rutyny.Z bazgrołami stają się wyjątkowe,każda spotkała innych ludzi i inne historie,bez nich-powszechne i bezwartościowe.
I ja chyba też już się taki stałem:nudny i bez wyrazu.Jednak patrząc na Megan i jej niesamowitą pasję do tańca,widzę,że to dzięki niej za każdym razem gdy tańczy odnajduje siebie na nowo.
Nie zdawając sobie nawet z tego sprawy wyryła swoje imię w mojej duszy i już chyba tylko z jej pomocą mogę znów stać się "ławką z bazgrołami"...
~***~
Szedłem żwawym krokiem,kryjąc twarz pod kapeluszem.Z nieba znów zaczęły spadać pojedyńcze krople deszczu.Niemal wbiegnąłem po schodach prowadzących do naszego domu.
Przekroczyłem próg i rozejrzałem się dookoła.Salon był pusty.Zostawiłem buty w holu i ostrożnie,zważajac na każdy krok wszedłem na górę.
Drzwi pokoju Megan były uchylone.Jakiś głos podpowiadał mi:-Wejdź tam. W głebi duszy miałem nadzieję,że nie śpi i będę mógł chociaż szepnąć jej słowo "dobranoc". Zatrzymałem się przed jej pokojem i wejrzałem do środka.Spała.A obok niej...Niall? Ich głowy były zwrócone ku sobie i dzieliły je dosłownie milimetry.Dopiero teraz zauważyłem,że obok łóżka leżały pojedyńcze części garderoby...
Zacznę od tego,że każda z Was,która przeczytała ten rozdział jest naprawdę wielka ! ;) Zwykle nie pisze tak długich części,ale jakoś tak wyszło...Nie wiem czy jeszcze ktoś o mnie pamięta,bo długo mnie niebyło,jednak postanowiłam,że muszę coś napisać bo to dla mnie forma wewnętrznego oczyszczenia;D Naprawdę mi tego brakowało.Dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednim postem.Jestem bardzo wdzięczna ;) Nie mogę obiecać,że bedę dodawała regularnie,jednak nie żegnam się z blogiem;) Mam nadzieję,że mnie zrozumiecie i ta część choć troszkę Wam się podobała.Liczę,że została chociaż jedna wierna czytelniczka;3Ściskam wszystkich i każdą z osobna ;** !
Ms.Styles
CZĘŚĆ 27
*Megan*
Pierwsze
popołudnie w domu chłopaków okazało się całkiem spokojne,co mogłoby sie
przeciez wydawać niemożliwe.Zaraz po śniadaniu wpakowaliśmy sie wszyscy do auta
i ruszylismy w stronę studia.
Charowaliśmy długie godziny,krecąc nową scenę do teledysku.Cała piątka razem ze mną i
Alice dawała z siebie wszystko,by jak najszybciej wrócić do domu i móc
wreszcie położyć się na kanpie przed
telewizorem.
Po raz kolejny usłyszałam fragment mojej
solówki...Wspięłam się na raleve',uniosłam drugą nogę wysoko-ponad
biodro,wzięłam głęboki wdech i ruszyłam wzdłuż parkietu. Zakręciłam kilka
piruetów i pszeszłam po podłodze długim krokiem-padłam na posadzkę,zrobiłam
przewrót przez bark i podniosłam się jednym szybkim ruchem.Znów uniosłam nogę
wysoko przed soba,jednoczesnie tracąc balans i przechylając całe ciało
delikatnie do tyłu.Po chwili zapominając o Bożym świecie,poddałam się tańcu. Wzięłam
rozbieg,by zaraz potem skoczyć wysoko ponad ziemię...
*Harry*
Przyglądałem się właśnie Louis’owi,który
jak zwykle nieźle się wydurniał,próbując włożyć sobie dwa chrupki serowe do
nosa.Walczył z nimi zawzięcie już ponad 15 minut,bo gdy tylko starał się włożyć
drugiego ten pierwszy zawsze mu wyskakiwał.Wszyscy ryliśmy ze śmiechu.Gdy miał
już pełno serowych okruchów w nosie,wreszcie się poddał.Usłyszałem teraz
pojedyncze nuty naszej piosenki i nie zastanwiająąc się dłużej spojrzałem na
scenę..
-To Meg…-powiedział cicho Liam.
-Ehm…-jęknałem.
Rzadko kiedy mogłem ogladać jak pracują tancerze i cała
oprawa,dlatego nie widziałem jeszcze nowej choreografii.Spoglądałem niepewnie w
jej kierunku.Miała na sobie krótki top-odkrywający brzuch.Teraz opinał się na
jej już lekko spoconym ciele.Była chyba
zmęczona,bo z każdym krokiem jej klatka piersiowa podnosiła się i opadała coraz
szybciej.Jednak ona sama poruszała się niezwykle płynnie...Tańczyła z takim
uczuciem,jakby od każdego kroku na nowo ważyły się losy jej życia.Zupełnie jak
na przesłuchaniu.W głowie kłębiło mi się tysiące myśli.Lubiłem patrzeć jak
tańczy.Dziwne było to,że zawsze gdy to robiłem zapominałem o całym świecie,a
serce łopaocząc jak szalone, podchodziło mi do gardła.Nie wiem czego były
te objawy,ale nie podobało mi się to...
-Och Romeo! Romeo wśród nas! Kto by
pomyślał...gapi się i jest na tyle głupi,bo napewno mysli,że nikt tego nie
zauważy!-usłyszałem kpiący głos Loui'ego.Podszedł bliżej i położył rękę na moim
ramieniu.
-Co tam loczek?-dodał.
Spojrzałem na niego z uśmiechem i
zapytałem:
-Masz tez tak czasami,że serce
wali Ci jak szalone i równoczesnie jest Ci niedobrze?-byłem ciekaw co odpowie.
-Tak, jasne...Zawsze jak próbujesz gotowac obiad,a my później
"próbujemy" to zjeść i nie zwymiotować.-usmiechnał sie dziarsko.
-Ej
! Dobra może i nie gotuje najlepiej...
- Nie najlepiej? Pies by tego nie tknął!
-Eeee ! Dobra idź sobie napchaj jeszcze chrupków do nosa!-krzyknąłem
przeganiająć go ręką.
-Lepiej chodź ze mną ! Przerwa na lunch!-krzyknął.
-Lunch!
O rany ! Czekaj na mnie!-pobiegłem w strone stołówki,o mało nie potykająć się o
własne nogi.
*Megan*
Ostatni raz przetańczyłam moja sołówkę,gdy reżyser zarządał 10 minutową przerwę.Chłopcy poszli po lunch a my z Alice zostałyśmy wreszcie same.
-Nie gadaj? Będziesz z nimi mieszkać?!-zapytała podekscytowana Al.
-No tak jakoś wyszło.W sumie to najlepsze rozwiązanie...-odpowiedziałam.
Czemu nagle poczułam wątpliwośći i poczucie winy?A właściwie zrobiło mi się zwyczajnie głupio,no bo nawet nie pomyślałam o tym by poprosić o nocleg Alice.W końcu to ona chciała iść na to głupie przesłuchanie!Ja miałam tylko jej towarzyszyć.
Chyba zwyczajnie polubiłam ich spontaniczność i poczucie humoru.
-Słuchaj Al...Nie masz nic przeciwytałam by uspokoić swoje sumienie.
-Przestań!Cieszę się,że będziesz mogła bez problemu dojeżdżać na próby,ale musisz mi jedno obiecać... odpowiedziała bez najmniejszego namysłu.
-Mów...spojrzałam na nią podejrzliwym wzrokiem.
-Jesli tylko zobaczysz Zayn'a bez koszulki...-zaczęła.
-Tak,tak! oczywiście zdam Ci raport z dokładnością o każde znamię i pieprzyk.
-Dokładnie!Jeszcze jakbyś dołączyła fotkę...-wydusiła błagalnym tonem.
-Oczywiście masz jak w banku !-oznajmiłam i obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
Naszą chwilę beztroski natychmiast przerwał Louis,pchający wielki bufet z jedzeniem.
-Zdrogi!Zdrogi!Prosze zrobić przejście! Jedzie bufet!!.
Nagle rozległo się głośne wycie.A zaraz potem usłyszałam poirytowany głos Loui'ego:-Czyżbym najechał panu na nogę?-zapytała chociaż przypuszczam,że sam dobrze znał odpowiedź.Facet obrucił się na jednej nodze,jednoczesnie podtrzymując ręką-drugą-najwidoczniej obolałą stopę.
-Przepraszam bardzo!-rzucił lekko rozbawiony Lou.Może życzy sobie pan coś z mojego wózeczka?-zapytał udając przejętego.
Mężczyzna zmierzył go tylko groźnym wzrokiem,a Louis momentalnie sie wycofał,życząc mu miłego dnia,tak jakby chciał załagodzic całą sytuację.
Zabrał wózek a po chwili znalazł się z nim tuż obok nas.
-Specjalny bufet,na specjalne zamówienie!-uśmiechnął się zadziornie.-Jedzcie szybko,bo zaraz zacznie mnie ścigać kucharka...-spoważniał.
Spojrzałyśmy z Alice na siebie nie zastanawiając się ani chwili dłużej zabrałyśmy się do jedzenia.Chciałyśmy skosztować wszystkiego po kolei.Chłopcy usiedli z nami przy stoliku i chłonęli wszystko co mieli pod ręką.
-A gdzie Harry?-zapytała niespodziewanie Al ,odrywając kolejny kawałek tortu z malinami.Wszyscy spojrzeliśmy po sobie i ze zdumieniem stwierdzilismy,że rzeczywiście nigdzie go nie ma.-Zgubiliście go?-zadrwiła.-Jak można zgubić prawie 2 metrowego człowieka?
Niall,Liam,Louis i Zayn nie wydawali się jednak zbytnio przejęci,dalej obrzerali się w najlepsze.
-Napewno poszedł pospacerować na świeżym powietrzu.-stwierdził Zayn.
-Często tak robi...-wybełkotał Niall.Nim zdążyłam się nad tym dobrze zastanowić,rezyser wznowił nagrania i musieliśmy wrócić do pracy.Nie trwała ona długo bo gdy tylko zauważył,że brakuje 1-dnego członka zespołu,zwolnił cały personel i kazał nam wszystkim wrócic do domu.Za to musieliśmy się stawić w studio z samego rana w poniedziałek i to na dodatek w komplecie.
-Spróbuje do niego zadzwonić-oznajmił Louis.
Po kilku długich i monotonnych "piip",włączyła sie poczta:"Cześć!Tu Harry!Nie moge teraz odebrac telefonu,spróbuj później lub zostaw wiadomość po usłuszeniu sygnału"
-No trudno,nic więcej nie możemy zrobić.Wracajmy do domu.Jestem wykończony.-ziewnął Lou.
- Tak-zgodziłam się.Może już na nas czeka w domu-pomyślałam i wszyscy udaliśmy się w stronę wozu.
~***~
Przez całą drogę czułam się jak w amoku.Nikt nic nie mówił,a ja sama była ledwo przytomna.Spojrzałam teraz na Alice.Spała.Jej głowa spoczywała niewinnie na ramieniu Zayn'a,który był ślepo wpatrzony w szybę.Uśmiechnęłam sie lekko na ten widok i nawet nie zauważyłam kiedy samochód się zatrzymał.
~***~
Było już po dwunastej.Zayn odprowadził Al do domu,a Liam,Niall,Louis i ja weszliśmy do salonu.Ku naszemu zdziwieniu byl zupełnie pusty.Nie było w nim nikogo,ani niczego oprócz resztek porozrzucanej folii bąbelkowej.
-Harry!Hazz!Jesteś tu?!-głos Liam'a rozniózł sie po pokojach. Nikt nie odpowiedział...
Hejoo!No i mamy nowy rozdział!Wróciłam z Mazur,ale 14 sierpnia wyjeżdżam na kolonie i nie wiem czy dodam coś w najblizszym czasie;( Widzę,że grono czytających mojego bloga trochę się zmniejszyło i w sumie się temu nie dziwię-długo mnie nie było.Jednak mam do Was prośbę.Byłabym wdzięczna gdyby każdy kto przeczyta ten rozdział zotawił po sobie komentarz,nawet w formie uśmieszka;) Dziękuję wszystkim,którzy nadal czytają mojego bloga ;* Całuję ;D !
Ms.Styles
CZĘŚĆ 26
Promienie wpadające przez uchylone okno,powoli budziły mnie ze snu.Firanka lekko unosiła się pod wpływem wiatru.Zdecydowanie wolę takie poranki od nagłego napadu Harry'ego,którego byłam dziś ofiarą.
Po tym całym incydencie nie było warto wracać do domu,więc resztę mojej drzemki spędziłam w pokoju loczka.Dlaczego? Otóż chłopcy stwierdzili,że pokój w którym nocowałam po imrezie jest w totalnej rozsypce i nie mogą pozowolić mi tam spać.BZDURA!
Usidłam na łóżku i rozejrzałam się dookoła.Nie powiem żeby tutaj panował jakiś specjalny porządek-pomyślałam.
Ciuchy leżały porozrzucane po całej podłodze,naszczęście nie była to bielizna tylko pojedyńcze T-shirty lub spodnie.Postanowiłam dać naszemu pięknisiowi nauczkę.Otwarłam jego szafę i udawając,że sprzątam powrzucałam do niej wszystkie ubrania,jeden za drugim.Ulepiłam z nich wielką kulę,przez co z trudem udało mi się domknąć drzwi.Spojrzałam teraz na nie uradowana,sięgnełam po bluzę,którą wcześniej wygrzebałam w tej stercie ubrań i wciągnęłam ją na siebie.Owinęłam się wygodnie,założyłam ręce na wysokości klatki piersiowej i juz miałam wyjść z pokoju gdy nagle usłyszałam dziwne dźwięki dobiegaąjce tak jakby z ... ogrodu?Wyjrzałam przez okno,niestey nie zauważyłam nic dziwnego oprócz krzywo skoszonej trawy i 3 aut Zayn'a,który przeciez nie ma prawa jazdy!W prawdzie z salonu można było wyjśc do ogrodu,jednak nic nie wskazywało na to by działo się coś niepokojącego.Głupiego owszem,ale nie niepokojącego ;)
Zmieniłam zdanie dopiero wtedy gdy pokonałam schody i stanęłam w progu pokoju.Przede mną ujrzałam pięciu dorosłych już facetów,którzy oplecieni folią bąbelkową tarzali się po podłodze,co jakiś czas krzycząc,gdy jeden wpadał na drugiego.Czułam się niczym w szpitalu dla chorych psychicznie!A moż naprawdę tam byłam?
W sumie byłby niezły interes...Założę się,że każda fanka dałaby sie pokroić za zamieszkanie z nimi w jednym domu pod pretekstem nie możności prawidłowego funkcjonowania.Jestem tez prawie pewna,że Harry pokazałby każdej dziewczynie osobno swój pokój,ze szczególnym uwzględnieniem jego wielkiego łóżka.
Eeeee...Cholera znów straciłam wątek!W całym salonie rozlegał się teraz hałas pękających co jakiś czas pęcherzyków wypełnionych powietrzem.W sumie to było nawet zabawne,sama bym się do nich przyłączyła....kiedyś napewno ;) Z rozmyśleń wyrwał mnie głos:
-Hej Meg!Jak się spało?-spytała zapakowana po brzegi kulka z której wychodziły tylko kosmyki blond włosów.Szybko zrozumiałam,że to Niall.
-Cześć...Eeee Niall !Dobrze się bawicie?
- Tak,chcesz też spróbować?-zaproponował.
-Zostało jeszcze trochę folii!-dodał Harry.Trudno było ocenić czy się uśmiecha po folia zakrywała mu niemal całą twarz.
Właśnie miałam rozpocząć mój wywód o tym,że zawsze marzyłam by sie poturlać w folii...bla,bla,bla,bla i jest mi nizmiernie przykro,że musze już wracać do domu bla,bla,bla,bla!
Na szczęście usłyszałam dzwonek mojego telefonu.Pobiegłam do przedpokoju gdzie wcześniej położyłam moją torebkę.Szukająć komórki,która darła się jak opętana,spojrzałam ukradkiem na cała piątkę.Liam stał właśnie na środku salonu z przyklejona taśmą na twarzy,która(jak sie domyślam),niefortunnie odlepiła się z folii mocującej całość i teraz wylądowała w centralnej części jego czoła.Reszta próbowała jak najszybciej mu pomóc.Oprócz Louis'a który śmiejąc się głośno,cykał właśnie zdjęcia swoim nowym aparatem.Zaśmiałam się cicho i przechwytując telefon nacisnęłam zieloną słuchawkę, postanowiłam zniknąc w łazience,gdzie przynajmniej nie było słychać złowieszczego śmiechu Lou.
*Liam*
Od początku niezbyt byłem zachwycony tym pomysłem,ale gdy wreszcie zaczął mi sie podobać,skończyłem jak naćpany Teletubiś,owinięty folia bąbelkową i wielkim kawałkiem taśmy na twarzy !
*Louis*
Hahahahahahaha! Nie mogę,ale ubaw!Wciągnięcie Liam'a do zabawy zawsze kończy się jakimś mega klopsem.Przynajmniej będę miał co wrzucić na Twitter'a ! ;)
*Megan*
Cholera ! Czy ten dzień może być gorszy?Właśnie odebrałam telefon od mamy... Tata musiał pilnie wyjechać w delegację,jednocześnie oświadczając,że pozbawia nas wozu na jakieś 3-4 tygodnie,a to oznacza,że będę musiała poruszać się środkami komunikacji miejskiej!
A tam smród piwa miesza się z zapachem taniej kiełbasy,którą raczą się tzw." pasażerowie drugiej klasy "!Przy odrobinie szczęscia przy wysiadaniu z autobusu,opluje Cię facet stojący na przystanku,bądź przyjdzie Ci stać obok starszego pana,który rzekomo przypadkiem zagląda Ci pod spódnicę.Doprawdy sama przyjemność! Co gorsza nie będę miała jak dostać się na próby do teledysku,bo autobus do którego mam wsiąść jedzie co kilka godzin,a nie wolno mi pominąc faktu,że studio znajduję sie po drugiej stronie miasta.Dziękuję ci mamo,że mieszkam w takiej dziurze zabitej dechami !Nie pozostało mi nic więcej jak uswiadomić chłopaków,że nie będe mogła ćwiczyć na najbliższych próbach...Wyszłam z łazienki i odkładając komórkę na stole w kuchni zaczęłam:
-Chłopcy! Mam do Was ważną sprawę.Musimy porozmawiać...
Zayn,Louis,Liam,Niall i Harry zmierzyli mnie podejrzliwie,a Lou wydusił to co wszycsy pewnie mieli na myśli:
-Tak,tak zostawiliśmy dla Ciebie trochę bąbelków!-powiedział rozpromieniony i podał mi rolkę z nowiutko zapakowaną folią.
- Co? Nie o to mi chodzi? Czy wy na serio uważacie to za poważną sprawę?Dobra,dobra nie odpowiadajcie...-nadgoniłam zanim zdażyli cokolowiek powiedzieć.
-W takim razie może usiądźmy.-zaproponował Liam,a na jego czole widniał teraz czerwony ślad po zerwanej taśmie...Niczym Harry Potter !
Wszyscy opadli na siedzenia a ja opowiedziałam im całą historię z autem i z srodkami komunikacji miejskiej. Cała piątka spojrzała po sobie wymownie,a rozmowę jak zwykle przejął nie kto inny jak Loui.
-To zamieszkaj z nami !-krzyknął,a w jego głosie słychać było optymizm i totalny luz.
- Chyba żartujesz?-spytałam,nie ukrywając zdziwienia.Nagle dołączył się Niall:
-Tak to świetny pomysł!Mogłabyś zawsze zabierać się z nami na próby!-oznajmił,a cała czwórka kiwnęła głową na znak,że się zgadzają.Jedynie w oczach Harry'ego
zauważyałm,że bije się z myślami.
-Ale ja nie mogę tak...-jąkałam się.
-Przestań!Mamy dużo sypialni,a poza tym nie ma kto nam gotować i sprzątać !-zaśmiał się Louis,puszczając mi oczko. W sumie to byłoby najlepsze rozwiązanie.-pomyślałam.
-Jesteście pewni,że możecie ze mną mieszkać?Bywam nieprzewidywalna!-uśmiechnęłam się kapryśnie.-Lubimy takie...-niespodziewanie,odezwał się Harry,lekko sie uśmiechając.
W prawdzie nie był to jego uśmiech numer 6:
,ale uwierzyłam mu.
-W takim razie szykujcie mi sypialnię !-powiedziałam wstając z kanapy.
- To nie będzie konieczne...-oznajmił poważnie Lou.-Mój pokój jest juz gotowy !
Spojrzałam na niego karcącym wzrokiem a zaraz potem,wzięłam pierwszą lepszą poduszkę i walnęłam nia Louis'a,a ten szybko zniknął na schodach,śmiejąc się pod nosem.Heh! Kto by pomyślał,że to ja skończe w tym szpiatlu psychiatrzycznym ?!
No więc.... Witam Was po prawie,(jak to obliczyła Domii Styles) ośmiu miesiącach nieobecności!Tęskniłam !!!Wiem,że to strasznie długo i są wakacje,a ja dopiero teraz dodaję,ale bardzo ciężko było mi coś napisać,więc potraktujcie tą częśćzz dystansem ;) Mam nadzieję,że jeszcze wciąż ktoś o mnie pamięta. A co do bloga to oczywiście będę go kontynuowała.Jak pewnie też zauważyłyście stronka uległa kilku zmianom i dalej będę nad nią pracować by wyglądała lepiej!;D Możliwe,że następna część ukaże się już niebawem,jutro wyjeżdząm i nie wiem jaka będzie sytuacja z internetem.Postaram się dodać jak najszybciej ;) Kooooocham Was<3
Ms.Styles
CZĘŚĆ 25
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i z lekkim niepokojem,ponownie rozejrzałam się po mieszkaniu.W salonie siedział tylko roześmiany Liam.
Li:Hej Megan!Co Cię do nas sprowadza?-spytał udając się wolnym krokiem do kuchni.
Ja:Aaa...Wpadłam,żeby sprawdzić jak Wam poszło sprzątanie tego bajzlu,a raczej chłopcom...Bo Ty chyba nic nie musiałeś robić?-zaśmiałąm się,ściągając kurtkę.
Li:No przynajmniej tym razem.
Spojrzałam na niego z zadowoleniem i zaraz potem dodałam:A własciwie gdzie reszta?Nie ma ich...panuje tu dziwny spokój.
Li:Prawda?Prawie słyszę własne myśli...po skończonej pracy w kuchni poszli na góre...Podejrzewam,że śpią.
Ja:No tak...-powiedziałm,podchodząc do kanapy stojącej w salonie.
Li:Oprócz jednego,najmłodszy...-nie zdąrzył dokończyć.Wyjrzłam teraz zza sofy i ujrzałam doskonale znaną mi sylwetkę.
Ja:...najmłodszy nie zdążył dojść na górę i został tutaj.-wyręczyłąm go.
Li:Dokładnie...-uśmiechnął się do mnie zadziornie.
Domyśliłam się co to może znaczyć.Poczułam jakby teraz czytał w moich myślach i doskonale wiedział co mam zamiar zrobić,a swoim zachowaniem tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.
Podeszłam teraz do śpiącego Harry'ego.Wyglądał tak słodko a zarazem seksownie.Loczki delikatnie opadały na twarz , a koszulka,którą miał na sobie lekko sie podwinęła ukazując teraz kawałek jego doskonale wyrzeźbionego brzucha.Usiadłam na kanapie,tuż obok niego.Przybliżyłam moją twarz tak,że czułam teraz niemal kazdy jego oddech.Odgarnęłam kilka pojedyńczych pasm jego włosów i musnęłam jego policzek.Harry słodko mlasknął i przekręcił głowę w druga stronę.Zaraz potem rozległo się głośne chrapanie.Uśmiechnęłam się,jednak w głębi duszy czułam,że nie tak miała wyglądać jego reakcja.No cóż...Muszę chyba jeszcze nad tym trochę popracować.Z moich rozmyslań wyrwał mnie krzyk Liama:MEGAN!
Ja:Tak?! Cos się stało?-spytałam zaniepokojona.
Li:Od 10 minut próbuję się z Toba porozumieć a Ty nic.
Ja:Przepraszam...zamyśliłam się trochę.
Li:tak jasne,jasne!Już chyba nawet wiem kto był głównym bohaterem w tych Twoich myślach!(brewki).
Ja:Naprawdę?Nie sądze...-zgardziłam go wzrokiem.
Li:Napijesz się czegoś?-spytał,aby załagodzić sytuację.
Ja:Jeszcze się pytasz?!-krzyknęłam,siadając na dywanie i opierając głowę o fotel.
Usiłowałam rozgryźć samą siebie.To co mą pokierowało ,gdy zobaczyłam Harry'ego było niesamowite.Czułam,że jeśli zaraz nie zaznam choćby namistki jego ciepła zwariuję.Czy mi się podobał? Nie e...To była chyba raczej chwilowa słabość.Nie mając siły już na kolejne snucie rozmyśleń,spojrzałm ostatni raz na Harry'ego i zaraz potem zasnęłam...
*Liam*
Zmierzałem właśnie do salonu z kubkiem gorącej czekolady dla Megan,gdy zobaczyłem ją siedzącą na ziemi,zaraz obok kanapy na której leżał Hazza.Spała."Jak oni się dobrze rozumieją.To MUSI być MIŁOŚĆ! W końcu tak równo pochrapują..."-myślałem,siadając na fotelu i popijając już szóstą chyba dzisiaj gorącą czekoladę...
*Harry*
Otworzyłem oczy i automatycznie spojrzałem na zegarek."Dopiero 8.21"-powiedziałem cicho.Przeciągnąłem się leniwie,obróciłem głowę w drugą stronę,żeby móc rozejrzeć się po pokoju.Momentalnie zdrętwiałem.Megan?! Tutaj...Ta dziewczyna zawsze mnie zaskakuje.Czy to już taka tradycja u nas w domu?!Już nawet we własnej chałupie nie możesz zaznać chwili prywatnośi!?-bulwersowałem się.
Megan wyglądała naprawdę ładnie...Długie do pasa włosy spływały po jej baldej twarzyczce.Pochyliłem się nad nią i już miałem ich dotknąć,gdy niespodziewanie straciłem równowagę i nim sie obejrzałem leżałem całym sobą na Megan.Dziewczyna momentalnie się obudziła i spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem.
Ja:Heeej!jak się spało?-spytałem,co teraz wydaje mi się dość głupie i bez sensu.
Meg:Dobrze...Pomijając fakt,że obudził mnie facet,spadający z kanapy,ważący chyba z 100 kilogramów!-podniosła głos.
Ja:Wiem,wiem sorka,ale tak jakoś wyszło...Mogę Ci to wynagrodzić!Tylko powiedz jak...
Meg:Na początku...Mógłbyś ze mnie wreszcie zejść...Miażdżysz mi klatkę piersiową!
Ja:Ależ naturalnie!Trzeba było tak od razu!Zmiażdzona klatka piersiowa-nic przyjemnego...-powiedziałem i położyłem się na ziemi tuż obok niej.
Meg:Uf...Jeszcze nigdy nie czułam takiej ulgi!-oznajmiła pół głosem,jednak na tyle głośno by nasz wszystkosłyszący Louis mógł wtrącić swoje trzy grosze.
"Co ja słyszę?"-spytał ironicznie,następnie podszedł do nas,chwilę popatrzył,uśmiechnął się zadziornie i znów zaczął:
-Nie żebym coś sugerował,ale sypialnia jest wolna a łóżko napewno wygodniejsze od podłogi.
Spojrzeliśmy na siebie z Megan z przerażeniem w oczach i niezastanawiając się ani chwili dłużej zaczeliśmy się tłumaczyć.Niestety nie byliśmy wstanie go niczym przekonać.Poirytowana więc Megan poszła na górę,a ja ponownie położyłem się na kanapie,zastanawiając się co też mnie pokusiło aby się do niej zbliżyć?Już nigdy tego nie zrobię!A przynajmniej nie w takich okolicznościach...
Hejo,moje kochane!Z okazji Świąt Bożego Narodzenia postanowiłam dodać kolejną część!Nie jest do końca taka,jaką sobie ją wyobrażałam,ale mam nadzieję,że sprawi Wam choć troszkę radości!Korzystając z okazji chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt,Szczęśliwego Nowego Roku oraz masy prezentów z uwzględnieniem Harry'ego,Louis'a,Zayn'a,Nialler'a no i oczywiście Liam'a!:)
No i jeszcze Wszystkiego Najlepszego Louis!!!Kochamy Cię!Dziękuję Wam,że ze mną jesteście-zawsze i wszędzie;)Całuski:***
Ms.Styles